@Marcin_Konieczny
Odnośnie klubów ze striptizem podzielam zdanie.
Śródmieście Krakowa znam od podszewki a najlepiej to od 1991-2006r kiedy to miałem do czynnienia w związku z obowiązkami zawodowymi z największymi patologiami Krakowa.
Pozdrawiam i życzę dobrego światła.
Jarek
Bardzo dziękuję za miłe komentarze. Odnosząc się do komentarza @strzyrzyc — nie popadajmy w szaleństwo. Kraków to nie Zakopane. Owszem, mogę przyznać, że idea dorożki w fotografii bywa kiczowata — biję się w pierś — ale… bardzo często jestem na ulicach Krakowa z aparatem i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak traktowane są konie z Rynku Głównego. Niekiedy wręcz wzrusza mnie to, jak reagują one na swoich opiekunów. Co więcej, to właśnie wcześniejsze czasy były dla tych zwierząt znacznie bardziej okrutne. Jako dziecko napatrzyłem się na sposób, w jaki konie były traktowane przez „starych” dorożkarzy. Jako krakowianin ubolewam jednak nad zupełnie czymś innym — nad natarczywym nagabywaniem do klubów ze striptizem. Idąc z aparatem od Grodzkiej po Floriańską, jestem kilkukrotnie oblegany przez tę zarazę. Kraków w oczach kulturalnych turystów bardzo wiele na tym traci, a jego magiczna aura dużo na tym traci.
"Współczesne krakowskie dorożki mają niewiele wspólnego z zaczarowaną dorożką Gałczyńskiego. Dzisiejsze powozy bardziej przypominają tandetne karoce, rodem z bajek Disney’a, niż historyczne krakowskie powozy. A konie, zaprzężone do tych karoc, bardziej przypominają zwierzęta z aren cyrkowych. Są obwieszone tandetnymi i krzykliwymi ozdobami, które latem się nagrzewają, a zimą – marzną. Z głów sterczą im pióra, z boków pompony. Nijak to nie pasuje do historycznego centrum miasta… Chyba, że to miasto chce wygrać w konkursie na kicz stulecia. Niby w mieście obowiązuje uchwała krajobrazowa, a centrum jest chronione w ramach wpisania go na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tylko te „dorożki” i konie, obwieszone kiczem jak w cyrku, nie są i nigdy nie były elementem kulturowym miasta."
zródło:
Anna Plaszczyk - Viva
Mam nadzieję, że nie uraziłem autora zdjęcia.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę na problem oraz dobrostan zwierząt.
Fota bardzo dobra,
jednak ja zawsze mam dysonans widząć te dorożki a w zasadzie, propagowanie i popieranie znęcania się nad zwierzętami, które je ciągną, mamy 21 wiek. Ja wiem, że koń to zwierzę do pracy ale koń o którego dba waściciel pracuje kilka godzin dziennie a potem odpoczywa w stajni gdzie dostaje obrok, wodę i nie jest narażony na wpływ warunków artmosferycznych. Te konie, które w Krakowie ciągną dorożki, stoją bez względu na pogodę, od świtu do późnych godzin wieczorowych, czasem nocnych. Nie wiem jakim trzeba być idiotą, żeby wogóle wsiadać do takiej dorożki, Ponadto te powozy, które są wykorzystywane w tym biznesie, nie mają wogóle nic wspólnego z tradycją krakowskiech dorożek.
Komentarze
bdb
@Marcin_Konieczny Odnośnie klubów ze striptizem podzielam zdanie. Śródmieście Krakowa znam od podszewki a najlepiej to od 1991-2006r kiedy to miałem do czynnienia w związku z obowiązkami zawodowymi z największymi patologiami Krakowa. Pozdrawiam i życzę dobrego światła. Jarek
Bardzo dziękuję za miłe komentarze. Odnosząc się do komentarza @strzyrzyc — nie popadajmy w szaleństwo. Kraków to nie Zakopane. Owszem, mogę przyznać, że idea dorożki w fotografii bywa kiczowata — biję się w pierś — ale… bardzo często jestem na ulicach Krakowa z aparatem i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak traktowane są konie z Rynku Głównego. Niekiedy wręcz wzrusza mnie to, jak reagują one na swoich opiekunów. Co więcej, to właśnie wcześniejsze czasy były dla tych zwierząt znacznie bardziej okrutne. Jako dziecko napatrzyłem się na sposób, w jaki konie były traktowane przez „starych” dorożkarzy. Jako krakowianin ubolewam jednak nad zupełnie czymś innym — nad natarczywym nagabywaniem do klubów ze striptizem. Idąc z aparatem od Grodzkiej po Floriańską, jestem kilkukrotnie oblegany przez tę zarazę. Kraków w oczach kulturalnych turystów bardzo wiele na tym traci, a jego magiczna aura dużo na tym traci.
"Współczesne krakowskie dorożki mają niewiele wspólnego z zaczarowaną dorożką Gałczyńskiego. Dzisiejsze powozy bardziej przypominają tandetne karoce, rodem z bajek Disney’a, niż historyczne krakowskie powozy. A konie, zaprzężone do tych karoc, bardziej przypominają zwierzęta z aren cyrkowych. Są obwieszone tandetnymi i krzykliwymi ozdobami, które latem się nagrzewają, a zimą – marzną. Z głów sterczą im pióra, z boków pompony. Nijak to nie pasuje do historycznego centrum miasta… Chyba, że to miasto chce wygrać w konkursie na kicz stulecia. Niby w mieście obowiązuje uchwała krajobrazowa, a centrum jest chronione w ramach wpisania go na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tylko te „dorożki” i konie, obwieszone kiczem jak w cyrku, nie są i nigdy nie były elementem kulturowym miasta." zródło: Anna Plaszczyk - Viva Mam nadzieję, że nie uraziłem autora zdjęcia. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na problem oraz dobrostan zwierząt.
Fota bardzo dobra, jednak ja zawsze mam dysonans widząć te dorożki a w zasadzie, propagowanie i popieranie znęcania się nad zwierzętami, które je ciągną, mamy 21 wiek. Ja wiem, że koń to zwierzę do pracy ale koń o którego dba waściciel pracuje kilka godzin dziennie a potem odpoczywa w stajni gdzie dostaje obrok, wodę i nie jest narażony na wpływ warunków artmosferycznych. Te konie, które w Krakowie ciągną dorożki, stoją bez względu na pogodę, od świtu do późnych godzin wieczorowych, czasem nocnych. Nie wiem jakim trzeba być idiotą, żeby wogóle wsiadać do takiej dorożki, Ponadto te powozy, które są wykorzystywane w tym biznesie, nie mają wogóle nic wspólnego z tradycją krakowskiech dorożek.
Bardzo dobre
BDB
Gratuluję DNO. Jakoś mi się od razu wydawało, że to zdjęcie zostanie tutaj docenione. 🙂
Ekstra
Piękny kadr
z przyjemnością oglądam !!!
Podoba się
BDB
Bardzo się podoba
Aż zatęskniłem za Krakowem. :) Bardzo dobre.